Temida się korkuje.

Dodano: 18-09-2012

W Warszawie i Gdańsku na wyznaczenie terminu rozprawy trzeba czekać nawet cztery miesiące. Rosnąca liczba spraw, brak sal rozpraw i przestoje związane z Euro 2012 przygniatają sądy – informuje „Rzeczpospolita”.

Wielomiesięczny czas  oczekiwania na termin rozprawy karnej czy gospodarczej nie jest niczym szczególnym w największych sądach rejonowych w kraju.


Najgorzej jest w sądzie w Warszawie. Tutaj w jednym z sądów rejonowych rozprawy wyznaczane są już na styczeń 2013 r.  Bywa, że nawet na czerwiec.


– W analogicznym okresie  2011 r. sytuacja wyglądała dużo lepiej – mówi „Rz" Łukasz Piebiak, sędzia . I dodaje, że różnica w oczekiwaniu wynosi nawet dwa, trzy miesiące.


Tylko nieco lepiej jest pod tym względem w sądzie w  Poznaniu. Tutaj na termin rozprawy czeka się do trzech miesięcy, a w sądzie we Wrocławiu do dwóch.  W sądzie krs w Gdańsku z kolei, jak informuje sędzia Tomasz Adamski, czas ten wynosi (w zależności od wydziału) od miesiąca do czterech miesięcy.


Sędzia Jarema Sawiński z Poznania mówi, że u nich w rejonie trzeba czekać na rozprawę maksymalnie do trzech miesięcy.  Przyznaje jednak, że kiedy w grę wchodzi opinia biegłych rzadkich specjalności, to trwa to dłużej.


Bartłomiej Przymusiński, sędzia z sądu krs z Poznania, uważa, że niebawem sytuacja będzie jeszcze gorsza. Powód? Stare sprawy gospodarcze (te, które wpłynęły przed 3 maja 2011 r.), których w związku z kryzysem jest dziś coraz więcej, można jeszcze kończyć na posiedzeniu niejawnym, nowe będą już wymagały wyznaczenia rozprawy.


Ewa Barnaszewska, prezes Sądu Okręgowego we Wrocławiu, tłumaczy, że ustalenie terminów zależy od liczby spraw w referacie sędziego i liczby sal rozpraw, na których mogą orzekać. A z tym bywa różnie – cywiliści, sędziowie gospodarczy mają we Wrocławiu wokandy dwa razy w tygodniu;  karniści częściej.

Jaki jest powód  tych opóźnień?


Główny to stale rosnąca liczba spraw; zamrożona liczba sędziów (nie przybywa etatów dla nich, bo Ministerstwo Sprawiedliwości stawia na kadrę urzędniczą i asystentów sędziowskich); zbyt  rozbudowana procedura nominacyjna, która na średnio rok blokuje etaty; nietrafione zmiany w procedurach, a raczej ich brak. Coraz częściej słyszy się także opinie, że to konsekwencje   Euro 2012 i zabezpieczenia wymiaru sprawiedliwości  podczas turnieju (część spraw odłożono wówczas na półkę po to, żeby sędziowie mogli się zająć chuligańskimi wybrykami). Jak sprawdziliśmy wczoraj, w sądach miast gospodarzy zdarzało się, że brakowało policjantów do konwojowania oskarżonych, ponieważ większość zabezpieczała Euro.


Z danych Ministerstwa Sprawiedliwości  wynika, że w 2010 r. do wszystkich sądów powszechnych w kraju wpłynęło 12 mln 934  tys. spraw;  rok później było ich już 13 mln 584 tys.,  a wszystko wskazuje na to, że  w 2012 r. może  ich być ponad 14 mln 200 tys. (według prognozy za I kwartał).


– To stale rosnąca świadomość społeczna i kryzys sprawiają, że coraz więcej ludzi idzie do sądu upomnieć się o swoje prawa –  tłumaczy socjolog społeczny Katarzyna Bargiej.


– Nie wszystkie sprawy muszą przecież rozpatrywać sędziowie. A stale rozbudowywana właściwość sądów może doprowadzić do ich prawdziwej zapaści – odpowiada sędzia Krystyna Matwiej.


Co to oznacza dla zwykłego obywatela? Jeszcze dłuższy niż dziś proces, a przewlekłość to  i tak największa jego bolączka. Średni czas trwania w Polsce procesu karnego (sąd rejonowy) to prawie pół roku, ale w niektórych sądach (np. warszawskich) – prawie dwa lata.


link do artykułu: http://prawo.rp.pl/artykul/792777,934275-Na-wyznaczenie-terminu-rozprawy-w-sadach-trzeba-czekac-nawet-kilka--miesiecy.html

Komentarze (0)

ZAUFALI NAM (m.in.)